Nie tylko mamuty, ale i wiele innych wielkich ssaków zamieszkiwało Polskę w epoce lodowcowej. Tajemnice ostatnich zlodowaceń przedstawił młodym uczestnikom XI Festiwalu Nauki dr Gwidon Jakubowski z Muzeum Ziemi PAN w Warszawie.
"Paleontologia jest nauką o starych zwierzętach. Paleo oznacza stare, onto - zwierzę, zaś logia to nauka" - tak dr Jakubowski rozpoczął wycieczkę po lodowcowej krainie, na którą warszawskie Muzeum Ziemi zaprosiło kilku- i kilkunastoletnich miłośników naukowej przygody.
Jak wyjaśnił paleontolog, dwa miliony lat temu, w plejstocenie, nastąpiło wielkie oziębienie klimatu. Temperatura powietrza spadła o 5-7 stopni Celsjusza, co spowodowało wystąpienie odmiennego niż wcześniej układu wiatrów. Pojawiły się obfite opady; niecały milion lat temu śniegi pokryły tereny obecnej Polski. W wyniku splotu tych wszystkich okoliczności nastąpiła epoka lodowcowa.
"Lądolody wkraczały do Europy aż osiem razy. Pomiędzy zlodowaceniami występowały interglacjały - to właśnie w tych okresach rozwijała się flora i fauna. Pomiędzy ostatnimi zlodowaceniami - zlodowaceniem Wisły i zlodowaceniem Warty - nastąpił interglacjał eemski" - mówił doktor.
Jak wyjaśnił, na terenie Polski panował wówczas wilgotny klimat. Rosły tu drzewa, które dziś spotyka się w dużo cieplejszych rejonach świata. To właśnie wtedy po terenach dzisiejszej Polski spacerowały olbrzymie słonie leśne. I to właśnie na terenie Polski, w okolicach Konina we wsi Jóźwin, odnaleziono skamieniałe szczątki największego słonia na świecie. Znaleziony tu słoń leśny (Palaeoloxodon antiquus) mierzył około 4,5 metra. Dla porównania - obecnie żyjące słonie indyjskie osiągają wysokość 3 metrów, a największe słonie afrykańskie mają 3,70 metra wysokości. Niestety, szkielet odnaleziony na terenie kopalni węgla został niemal całkowicie zmiażdżony przez pokaźnych rozmiarów koparkę.
Również w Warszawie, na Woli przy ulicy Leszno, wykopano skamieniałości słonia leśnego. Niestety, jak opowiadał dr Jakubowski, robotnicy, którzy zajmowali się wkopywaniem rur w ziemię, rozbili większą część znaleziska kilofami. Kiedy paleontolodzy dotarli na miejsce, pracownicy tłumaczyli, że sądzili, iż był to szkielet konia. Na miejscu znaleziono 40- centymetrowego zęba owego "konia".
"W Polsce żyły również nosorożce leśne. Na całym świecie znaleziono tylko osiem czaszek tych zwierząt. Cztery z nich zniszczono podczas bombardowań w Niemczech, zostały jedynie eksponaty w muzeach w Warszawie, w Berlinie, w Rzymie i w Sankt Petersburgu" - wymieniał paleontolog. Przekonywał, że warszawska czaszka, którą mogli obejrzeć uczestnicy prezentacji, jest najlepiej zachowana.
Doktor uzupełnił prezentację owej skamieniałości ciekawostką. Oto nosorożec leśny zwany jest także nosorożcem Mercka. Naukowiec o tym nazwisku potrafił odtworzyć wygląd całego zwierzęcia mając do dyspozycji jedynie niekompletną czaszkę. Późniejsze znaleziska dowiodły, że nie mylił się w swoich analizach - znaleziony szkielet wyglądał dokładnie tak, jak na jego rysunkach.
Dr Jakubowski wspomniał również o turach występujących licznie w czasie zlodowaceń. Dożyły one czasów współczesnych. W interglacjale eemskim żyło również wiele zwierząt, które można i dziś odnaleźć na wolności: niedźwiedzie brunatne, kuny, borsuki, łosie, jelenie.
"Kiedy już na ziemiach polskich panowali królowie, tylko oni i ich rycerze mogli polować na tury. W +Krzyżakach+ jest scena, kiedy przed bitwą Jagiełło wysyła swoich ludzi, aby upolowali turów i żubrów na mięso dla wojska" - przypomniał naukowiec.
Jak stwierdził paleontolog, zlodowacenie Wisły - ostatnie ze zlodowaceń skandynawskich - pozostawiło najwięcej śladów. To ono jest "odpowiedzialne" za wzgórki i jeziora w północnej Polsce. Na osady polodowcowe składają się głazy, żwirowiska, mułki, iły, gliny i lessy. To lodowiec ukształtowały gołoborza Gór Świętokrzyskich, pojezierza Suwalszczyzny i wąwozy lessowe w Kazimierzu Dolnym. Wraz z lodem pojawiły się "wędrujące" głazy narzutowe - eratyki.
Dr Jakubowski nie zapomniał przedstawić słuchaczom flory epoki lodowcowej. Jak zaznaczył, w okresie zlodowaceń Polskę pokrywała tundra, która jedynie latem, czyli na dwa miesiące, zieleniała i kwitła. Pojawiały się wówczas bajecznie kolorowe krzewinki. W Tatrach do dziś znaleźć można relikty epoki lodowcowej, np. dębik ośmiolistkowy. Również po lodowcu pozostała brzoza karłowata - krzew zupełnie odmienny, od drzewa, które znamy pod nazwą brzozy.
W lasotundrach żyły zwierzęta przystosowane do trudnych warunków. Miały grube futro, duże stopy, na karku - zapas tłuszczu w postaci garbu. Wśród tych zwierząt warto, za doktorem Jakubowskim, wymienić mamuta (Mamuthus primigenius) i nosorożca włochatego. W 1929 roku w Polsce wydobyto kompletnie zachowane ciało nosorożca włochatego. Można je zobaczyć w Muzeum Przyrodniczym PAN w Krakowie. Naukowiec wspomniał ponadto jelenia olbrzymiego, którego poroże osiągało rozpiętość 4 metrów i ważyło ponad 40 kilogramów, niedźwiedzia jaskiniowego, hienę jaskiniową i lwa jaskiniowego, prażubry i żubry, piżmowoły, renifery, lisy polarne, zające bielaki, koniki Przewalskiego.
Dr Jakubowski wyjaśnił także skąd naukowcy wiedzą, jak wyglądały plejstoceńskie gatunki zwierząt - paleontolodzy dowiadują się o tym ze znalezionych kości, zębów, zmumifikowanych zamrożonych ciał. Źródłem informacji są również malowidła naskalne. W Europie odkryto ponad 300 jaskiń, w których zachowały się takie malowidła.
PAP - Nauka w Polsce, Agnieszka Uczyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz